Forum A.J.P.I.A Strona Główna
FAQ  Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Grupy  Użytkownicy  Szukaj  Rejestracja  Zaloguj
ratusz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum A.J.P.I.A Strona Główna -> Nasze sprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aaa4




Dołączył: 01 Kwi 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:01, 01 Wrz 2017    Temat postu: ratusz

Zeby nie bywac tak czesto u tego Rolfa, znowu zaczelam wiecej czasu spedzac z reszta ludzi z paczki, przede wszystkim ze Stella i Babsi. Ale z nimi tez coraz trudniej bylo sie dogadac. Kazdy chcial godzinami mowic tylko o sobie, a, zeby chociaz dwie minutki posluchac, to nie. Stella i ja chcialysmy na przyklad opowiedziec, jak to wyrolowal nas jakis handlarz i zamiast hery wcisnal nam make, a Babsi dziamgala o znaczeniu myslnika na jakims szyldzie. Wtedy obie darlysmy sie na nia: - Stul morde!- Potem ja i Stella zaczynalysmy mowic jedna przez druga i darlysmy sie na siebie, bo kazda z nas chciala sama opowiedziec te historie. Prawie kazda proba rozmowy konczyla sie predzej czy pozniej tym "stul morde". Kazda z nas gwaltownie potrzebowala kogos, kto by sluchal. Ale takiego kogos w naszej paczce juz nie dalo sie znalezc. Po prostu nie bylo prawdziwego zrozumienia. Na sluchaczy mozna bylo jeszcze liczyc tylko wtedy, jak sie opowiadalo o przezyciach z gliniarzami. Wtedy wszyscy bylismy zgodnie przeciwko glinom. W tych sprawach zreszta bylam najlepsza. Na poczatku lata 1977 capneli mnie juz badz co badz trzeci raz.

To bylo na dworcu metra Kurfurstendamm. Wlasnie wrocilismy od klienta. Musielismy tylko odstawic przy nim numerek - za 150 marek. Dlatego bylismy cali szczesliwi, kazde z nas mialo w kieszeni cwiartke hery i w dodatku kupe forsy ekstra. Pierwsza zobaczylam, ze na peron wysypuje sie kupa tajniakow. Oblawa. Wlasnie wjezdzala kolejka i kompletnie spanikowana zaczelam zasuwac wzdluz peronu. Detlef, dokumentnie w tym momencie skolowany, polecial za mna. Kiedy wpadlam do wagonu przy koncu pociagu, potracilam jakiegos zgreda. A on do mnie - Co robisz, trupie. - Autentycznie tak powiedzial. Przez te wszystkie artykuly w gazetach wszyscy juz od dawna wiedzieli, co sie wyprawia na dworcu Kurfurstendamm. Koltuny z kolejki od razu pokapowaly, ze to oblawa na narkomanow.

Detlef przylecial za mna, a za nim oczywiscie dwoch cywilnych gliniarzy. W koncu zachowywalismy sie wystarczajaco podejrzanie. Gliny wlasciwie wcale nie musialy za nami ganiac. Bo jeszcze zanim do nas dolecieli, rzucily sie na nas babsztyle i zgredy z wagonu, zlapaly nas za lachy i zaczely sie histerycznie wydzierac: - Tu sa, tu sa! Policja! - Poczulam sie jak taka wyjeta spod prawa z westernu, ktora zaraz zadynda na najblizszym drzewie.

Wczepilam sie w Detlefa. Kiedy znalezli sie przy nas gliniarze, jeden powiedzial. - Nie ma co sie zgrywac na Romea i Julie. Idziemy, idziemy.

Zapakowali nas do volkswagena-busa i zabrali na komisariat.

Gliniarze byli dla mnie bardzo nieprzyjemni, ale nic ode mnie nie chcieli. Powiedzieli mi tylko, ze przyskrzyniaja mnie juz po raz trzeci i, ze mam u nich osobny segregator akt Jeden wystukal na maszynie protokol i musialam podpisac. Nawet juz nie zawiadamiali mojej mamy. Bylam dla nich jednym z wielu beznadziejnych przypadkow, o ktorych trzeba bedzie jeszcze napisac pare protokolow, zanim postawia przy moim nazwisku krzyzyk

Detlefa wypuscili razem ze mna po niecalej godzinie. Poniewaz odebrali nam towar, trzeba bylo isc na rynek i kupic nowe dwie cwiartki. Na szczescie mielismy przeciez forse.

Tajniacy z dworca Zoo znali mnie po pewnym czasie wlasciwie wszyscy i zostawiali mnie w spokoju. Jeden z nich byl nawet calkiem fajny. Taki mlody, z poludniowoniemieckim akcentem. Kiedys zaszedl mnie z tylu i nagle podetknal znaczek pod nos. Myslalam, ze sie zesram ze strachu. Ale on sie rozesmial i zapytal, czy czekam na klientow. Jak zwykle udawalam naiwna: - Skad, a wygladam na taka?

Ale on wiedzial lepiej. Nawet nie chcial zajrzec do mojej plastikowej torby. Powiedzial tylko: - Na pare dni przestan sie tu krecic. Inaczej bede cie musial przymknac. - Moze zreszta nie byl mily, tylko za leniwy, zeby mnie ciagnac na komisariat. Ci z komisariatu tez mieli dosyc pisania ciagle tych samych raportow o czternastoletnim poltrupie.

Po tym, jak mnie i Detlefa zwineli na dworcu Kurfurstendamm, musielismy kupic towar u jakiegos obcego handlarza, bo naszego nie moglismy juz znalezc. Poszlismy do szaletu przy Winterfeldplatz, zeby sobie wladowac. Szalet byl kompletnie zdewastowany. Nawet wody w kranach nie bylo.

Wyplukalam strzykawke w cuchnacym sraczu. Czesto tak robilam, bo w niektorych szaletach byl za duzy ruch, zeby plukac sprzet na widoku, w umywalce.

Ta hera od obcego handlarza jakos mnie dziwnie trzepnela. Padlam na pysk w ten syf przy sraczu. Wprawdzie zaraz sie podnioslam, ale w dalszym ciagu bylam kompletnie otumaniona. Po raz pierwszy od dluzszego czasu poszlismy do "Soundu". Detlef poszedl poszalec na parkiet, a ja stanelam kolo automatu z sokiem pomaranczowym. U gory byla w nim taka dziurka. Oparlam sie o automat, wsadzilam przez te dziurke dwie polaczone slomki i pilam nie placac ani feniga, dopoki w pewnej chwili nie musialam leciec do kibla, zeby sie wyrzygac.

Jak wrocilam, przyczepil sie do mnie jeden z facetow z obslugi. Powiedzial, ze jestem jedna z tych pierdolonych cpunek i, ze mam z nim pojsc. Chwycil mnie za ramie i sila ciagnal przez cala bude. Otworzyl drzwi od magazynku, gdzie skladowali skrzynki z napojami. Zobaczylam wysoki barowy stolek.

Od razu wiedzialam, co zaraz bedzie. Czesto w kazdym razie o tym slyszalam. Ze cpunow i innych ludzi, ktorych chca sie pozbyc z dyskoteki, rozbieraja do gola i przywiazuja do barowego stolka. Potem tluka ich pejczem albo czym popadnie. Slyszalam o paru, ktorzy po takim zabiegu w magazynku z napojami w "Soundzie" cale tygodnie przelezeli w szpitalu z urazem czaszki i polamanymi gnatami. Tak miekli, ze nawet nie sypali na policji. Ci z obslugi robili to nie tylko z sadyzmu, chcieli, zeby w "Soundzie" nie bylo cpunow, bo przeciez wladze bez przerwy grozily im zamknieciem tej budy. Cpunki, ktore spaly z tymi z "Soundu", nigdy nie mialy zadnych zgrzytow. Ten "Sound" to byla kompletnie smierdzaca sprawa, fedyby rodzice wiedzieli, co jest tak naprawde grane w "najnowoczesniejszej dyskotece Europy", toby chyba nigdy tam nie puscili swoich dzieci. Bez przerwy odchodzil handel prochami, alfonsy przygadywaly sobie nastolatki, a ci z obslugi dyskoteki nawet nie probowali przeszkadzac.

No wiec stanelam przy tych otwartych drzwiach magazynu i wpadlam w kompletna panike. Nie wiadomo skad wzielam jeszcze tyle sily, ze wyrwalam sie temu facetowi i jak szalona pognalam do wyjscia. Zanim mnie znow dorwal, zdazylam wyleciec na ulice. Chwycil mnie i z calej sily pchnal na jakis samochod. Nawet nie czulam siniakow. Ogarnal mnie tylko nagle paniczny strach o Detlefa. Wiedzieli przeciez, ze zawsze jestesmy razem. A nie widzialam go od czasu, jak kompletnie nacpany poszedl na parkiet.

Polecialam do budki i zadzwonilam na policje. Powiedzialam glinom, ze wlasnie katuja w "Soundzie" mojego chlopaka. Gliniarze wygladali na zachwyconych ta wiadomoscia. Juz po paru minutach przyjechala ich pelna buda. Chcieli miec wreszcie dowody przeciwko "Soundowi", zeby moc zamknac te spelune. Co najmniej dwunastu gliniarzy przekopalo "Sound" w poszukiwaniu Detlefa. Ale kamien w wode. Wpadlam wtedy na pomysl, zeby zadzwonic do Rolfa. Detlef juz lezal w lozku.

Gliniarze powiedzieli: - Pewnie jestes nacpana. Nie probuj z nami wiecej takich numerow. - Jechalam do domu i powaznie zaczelam sie zastanawiac, czy naprawde nie dostaje powoli swira od tych prochow.

Jedyna konsekwencja moich licznych zatrzyman bylo wezwanie na policje kryminalna. Mialam sie stawic nastepnego dnia po poludniu w komendzie przy Gothaer Strasse, pokoj 314. Numeru tego pokoju nigdy nie zapomne, bo potem czesto tam chodzilam.

Ze szkoly poszlam najpierw do domu, zeby sobie jeszcze wladowac porzadna dzialke. Pomyslalam sobie, ze jak bede nacpana, to mi gliny beda mogly naskoczyc. Ale nie mialam juz cytryny, a towar wygladal na dosyc zanieczyszczony. W tym czasie byl juz zreszta coraz bardziej zanieczyszczony. Proszek przechodzil z rak do rak, od rekinow przez srednich handlarzy do drobnych dostawcow i kazdy cos tam dosypywal, zeby wiecej z tego interesu wyciagnac.

Jakos musialam rozpuscic ten kompletnie zanieczyszczony towar. Wzielam po prostu ocet, bo tam przeciez tez jest kwas. Wlalam troche octu z butelki na lyzke, na ktorej byla juz hera. Troche za duzo mi sie chlapnelo, wiec musialam wladowac ten roztwor octu, bo inaczej cala dzialka poszlaby na straty.

Ledwie wtrynilam sobie to swinstwo, urwal mi sie film. Ocknelam sie dopiero po jakiejs dobrej godzinie. Strzykawka dalej byla wbita w ramie. Cholerycznie bolala mnie glowa. Najpierw w ogole nie moglam sie podniesc. Myslalam juz, ze sie dorobilam na amen i zaraz wykituje. Lezalam na podlodze i ryczalam. Czulam potworny strach. Nie chcialam umrzec tak sama. Normalnie na czworakach dolazlam jakos do telefonu. Meczylam sie na pewno z dziesiec minut, zanim udalo mi sie wykrecic numer do mamy do pracy. Powtorzylam tylko pare razy: - Mamusiu, prosze, przyjdz, umieram.

Kiedy mama przyszla do domu, jako tako sie juz trzymalam na nogach. Wzielam sie jakos w kupe, chociaz dalej formalnie pekala mi glowa. Powiedzialam: - Znowu mialam cos z tym cholernym ukladem krazenia.

Mama chyba sie domyslila, ze znowu sobie wladowalam. Miala kompletnie zrozpaczona mine. Nawet sie nie odezwala. Caly czas tylko patrzyla na mnie takim smutnym, zrozpaczonym wzrokiem. Nie moglam wytrzymac tego jej spojrzenia. Normalnie wwiercalo mi sie w moja pekajaca z bolu glowe.

Mama zapytala w koncu, czy mi cos kupic. Odpowiedzialam: - Tak, truskawek. - Wyszla i przyniosla mi cala lubianke.

Tego popoludnia pomyslalam, ze juz chyba naprawde sie koncze. Dzialka wcale nie byla znowu taka silna, tyle, ze troche za duzo tego octu. Moj organizm stracil po prostu cala odpornosc. Zwyczajnie zaczynal odmawiac posluszenstwa. Znalam to z przykladu tych, co juz nie zyli. Tez najpierw padali pare razy po wladowaniu. A potem za ktoryms razem juz sie nie obudzili, i do piachu. Nie pamietam juz, dlaczego tak sie zleklam smierci. Smierci w samotnosci. Narkomani umieraja samotnie. Przewaznie samotnie w jakims smierdzacym kiblu. A ja naprawde chcialam umrzec. Wlasciwie na nic wiecej juz nie czekalam. Nie mialam pojecia, co ja robie na tym swiecie. Dawniej tez zreszta tak naprawde nie wiedzialam. Ale po jaka cholere taki narkoman w ogole zyje? Tylko po to, zeby wykanczac innych? Tego popoludnia myslalam sobie, ze chocby dla dobra mojej mamy powinnam juz umrzec, i tak juz zreszta nie wiedzialam tak za dobrze, czy jestem, czy juz mnie nie ma.

Nastepnego dnia rano poczulam sie lepiej. Pomyslalam sobie, moze jeszcze troche pociagniesz. Musialam isc na te policje, zeby sami po mnie nie przyszli. Ale jakos tak nie moglam sie juz zebrac, zeby isc sama. Szukalam telefonicznie Stelli i mialam fart, bo udalo mi sieja przydybac u jednego z naszych wspolnych klientow. Zapytalam, czyby ze mna nie poszla na policje. Zgodzila sie od razu. Akurat niedawno jej matka znowu zglosila u glin jej zaginiecie, ale Stella niczego sie nie bala, wszystko jej wisialo. Zgodzila sie pojsc ze mna na policje, chociaz przeciez byla na gigancie.

Potem razem ze Stella siedzialam w dlugim korytarzu na drewnianej lawce pod drzwiami trzysta czternascie i czekalam grzecznie, az mnie wywolaja. Jak mnie wywolali, to poszlam do tego pokoju tak grzeczniutko, ze malo brakowalo, a jeszcze bym do tego wszystkiego dygnela. Jakas pani o nazwisku Schipke uscisnela mi po [link widoczny dla zalogowanych]
przyjacielsku reke i od razu powiedziala, ze tez ma corke, ze ona jest o rok starsza ode mnie, ma 15 lat, ale nie bierze narkotykow. Jednym slowem robila kompletnie pod dobra mamusie. Spytala, jak mi leci, i przyniosla zaraz kakao, ciasteczka i jablka.

Pani Schipke calkiem cieplo mowila takze o innych ludziach sposrod narkomanow i pytala, co u nich slychac. Pokazywala mi zdjecia roznych narkomanow i dostawcow, a ja odpowiadalam bez przerwy tylko: tak, tych to znam z widzenia. Wtedy ona powiedziala, ze niektorzy ludzie z tego srodowiska bardzo zle o mnie mowia, no i jakos tak zaczelam gadac. Zdawalam sobie sprawe, ze mnie ta gliniara w najobrzydliwszy sposob podpuszcza, ale mimo wszystko i tak za duzo powiedzialam. Potem podpisalam protokol z samymi bzdurami, ktore w mniejszym lub wiekszym stopniu sama wlozyla mi w usta.

Na koniec przyszedl jeszcze jakis gliniarz zapytac mnie o "Sound". No i wtedy to juz zaczelam sypac na calego. Opowiedzialam, ilu znam ludzi, ktorych tam naklonili do cpania i o tych brutalnych laniach, jakie sie dostaje od tych z obslugi. Kazalam jeszcze zawolac Stelle, a ona wszystko potwierdzila i powiedziala, ze moze przysiac przed kazdym sadem.

Pani Schipke przez caly czas grzebala w tych swoich aktach i pewnie bardzo szybko wykapowala, kto to jest Stella. Zaczela ja troche przyciskac, ale Stella od razu sie postawila. Juz myslalam, ze ja zaraz przymkna, ale pani Schipke akurat zakonczyla sluzbe i [link widoczny dla zalogowanych]
powiedziala, zeby Stella zglosila sie do niej jeszcze raz nastepnego dnia. Stella oczywiscie nie poszla.

Na pozegnanie pani Schipke powiedziala do mnie: - No, niedlugo pewnie znowu sie spotkamy. - Powiedziala to tak cholernie cieplutko, jak wszystko dotychczas. To bylo juz najwieksze swinstwo. Przeciez to tak, jakby powiedziala, ze moj przypadek jest juz beznadziejny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum A.J.P.I.A Strona Główna -> Nasze sprawy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme Diddle v 2.0.20 par HEDONISM